Wiecie jakie jest drugie najczęściej wyrażane odczucie po masażu polinezyjskim lub moim autorskim KiaOra? Pierwsze to oczywiście „zrelaksowałem/łam się” a zaraz po nim „Czułem/łam się zaopiekowany/a”.
W świecie, w którym częściej dotykamy klawiatury komputera lub ekranu smartfona niż drugiego człowieka, dotyk wyrażający troskę i opiekę jest towarem deficytowym. Masaż natomiast wyzwala tęsknotę za dzieciństwem, gdy byliśmy głaskani i tuleni , albo … za doznaniem nam nieznanym …. Bo gdy 30 paroletni mężczyzna wstając ze stołu mówi „nikt nigdy tak nie zaopiekował się mną i nie zadbał o moje ciało” zastanawiam się ile smutku kryje się pod jego nerwowym uśmiechem przyklejonym do twarzy z którym wszedł półtorej godziny wcześniej do gabinetu. Masaż rozmiękcza największych twardzieli i twardzielki, dopuszcza emocje o które ludzie siebie nie podejrzewają. Pękająca skorupa pozwala na poznawanie swojego człowieczeństwa , docieranie do najbardziej subtelnych pokładów.
Trzeba tylko pozwolić sobie na doświadczanie i… dać się zaopiekować sobą.